Obserwatorzy
wtorek, 31 maja 2011
Romeo i Julia.
Witajcie!
Bardzo,bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia,jakie otrzymałam.
W dniu wyjazdu Gabi rano był i ból brzucha i krokodyle łzy,ale POJECHAŁA i co najważniejsze jest zadowolona,ale zawsze takie akcje sporo mnie kosztują.
Dziś będzie dużo zdjęć,bo nie wiedziałam na co się zdecydować i tak oto jakiś czas temu powstała Mysia.
Mysia była uroczą mysia,lecz miała wielkie zmartwienie.Zakochała się "na śmierć i życie" w pewnym przystojnym młodzieńcu:
On też dażył Mysie ogromnym uczuciem,lecz jak to między zakochanymi bywa-pokłócili się!Między nimi stanęła...zazdrość,gdyż Mysia dużo czasu spędzała ze swoim przyjacielem.
Lecz i tym razem prawdziwa miłość zwyciężyła.Zakochani wszystko sobie wytłumaczyli i odtąd żyli długo i szczęśliwie:):):)
Pozdrawiam cieplutko i jak zawsze dziękuje za Wasze słówka-UWIELBIAM JE CZYTAĆ.Miłej reszty tygodnia wszystkim życzę.
niedziela, 29 maja 2011
Wersja mini.
Witajcie!
Nie wiem jak u Was,ale dziś u mnie sytuacja domowa jest lekko napięta.Jutro nasza Gabi jedzie na "zieloną szkołę" i od rana popłakuje.Mimo,że nie jest to jej pierwszy wyjazd(nawet dwa razy była na obozie sportowym) i praktycznie co roku jeżdzi na "zielone szkoły" to i tak pożegnania są dramatyczne.Nie będę tu opisywać szczegółów,pewnie w wielu domach jest podobnie.Pokażę tylko jak staram się łagodzić sytuacje.Otóż powstał WYJĄTKOWY(tak Gabuli tłumacze)miś,specjalnie dla niej,który jest tak malutki,że zmieści się wszędzie.Udał mi się chyba pod wpływem stresu ,bo dotąd wersja mini nie udawała się-zawsze coś mnie podkusiło i brałam jeszcze troszkę filcu i jeszcze i wychodził całkiem spory stworek.
Oto mały miś:
To nie koniec sobotnio-niedzielnej twórczości.Grześ,gdy zobaczył misia siostry orzekł,że on tez chce takiego maluszka.Poprosił o chomiczka z tłuściutką pupka w swoich ulubionych kolorach,czyli.....żółtym i pomarańczowym.Co było robić????????A no robić.
Oto on:
Tu oba mikruski razem.
Miłego i spokojnego tygodnia Wam życzę i jak zawsze bardzo dziękuje za przemiłe komentarze.
Nie wiem jak u Was,ale dziś u mnie sytuacja domowa jest lekko napięta.Jutro nasza Gabi jedzie na "zieloną szkołę" i od rana popłakuje.Mimo,że nie jest to jej pierwszy wyjazd(nawet dwa razy była na obozie sportowym) i praktycznie co roku jeżdzi na "zielone szkoły" to i tak pożegnania są dramatyczne.Nie będę tu opisywać szczegółów,pewnie w wielu domach jest podobnie.Pokażę tylko jak staram się łagodzić sytuacje.Otóż powstał WYJĄTKOWY(tak Gabuli tłumacze)miś,specjalnie dla niej,który jest tak malutki,że zmieści się wszędzie.Udał mi się chyba pod wpływem stresu ,bo dotąd wersja mini nie udawała się-zawsze coś mnie podkusiło i brałam jeszcze troszkę filcu i jeszcze i wychodził całkiem spory stworek.
Oto mały miś:
To nie koniec sobotnio-niedzielnej twórczości.Grześ,gdy zobaczył misia siostry orzekł,że on tez chce takiego maluszka.Poprosił o chomiczka z tłuściutką pupka w swoich ulubionych kolorach,czyli.....żółtym i pomarańczowym.Co było robić????????A no robić.
Oto on:
Tu oba mikruski razem.
Miłego i spokojnego tygodnia Wam życzę i jak zawsze bardzo dziękuje za przemiłe komentarze.
piątek, 27 maja 2011
Wymianka i recykling.
Witajcie!
Nigdy bym nie przypuszczała,że moje ślimaczki wzbudzą tyle emocji!Ale to chyba dobrze.Zdradzę wam,że jedynym zwierzęciem jakiego się brzydzę i nigdy nie wzięłabym do ręki jest...ryba.Ble...nawet nie jadam innej jak pod postacią fileta i gdy kiedyś wyskoczyła nam rybka z akwarium dzwoniłam po męża,żeby przyjechał ją uratować.Co więcej uwielbiam wędkować,ale robaka na haczyk założę,a ryby nie zdejmę-niezła fobia co?Poza tym wezmę każdego pająka,węża,myszkę i szczura i co tam jeszcze chodzi po świecie,byle nie rybę.
No a teraz pokaże Wam moją kolejną wymiankę-tym razem z przesympatyczną,uroczą Asią-Jomo zhttp://dompoddobra.blogspot.com/.
Umówiłyśmy się,że Asiula dostanie króliczka(pamiętacie takiego żółciutkiego,ze wcześniejszego postu),a ja jej piękną zakładeczkę.
Oto jak się zwymiankowałyśmy:
A ja dostałam takie wspaniałości:
Były jeszcze słodkości,ale nie mam tak szybkiego aparatu,żeby uwiecznił moment przechwycenia przez jamochłonki.Asiulko-bardzo Ci jeszcze raz dziękuję.!!!!
Jednej z Naszych blogowych koleżanek napisałam,że pokażę coś uratowanego od"śmierci".Przyznaje wstyd mi,ale tylko troszkę,bo przytargałam ten mebelek....spod kontenera na śmieci(na szczęście ten co go wyrzucił nie dokończył dzieła i postawił POD).Żałuje,że nie zrobiłam zdjęć przed ozdobieniem,ale mebelek ma pod spodem przyklejoną metkę z 1964 r,kosztował 2700 zł i został wyprodukowany przez Społdzielnię Inwalidow,a teraz wygląda tak:
Mam do niego duży sentyment,bo jest chyba pierwszą moją tak dużą rzeczą ozdobioną decu-no i został uratowany(hi,hi).
Oj coś długaśnie mi dziś wyszło-dotrwaliście do końca????
Mam nadzieję,że tak.Pozdrawiam cieplutko i jak zawsze bardzo dziękuję za Wasze komentarze.
Nigdy bym nie przypuszczała,że moje ślimaczki wzbudzą tyle emocji!Ale to chyba dobrze.Zdradzę wam,że jedynym zwierzęciem jakiego się brzydzę i nigdy nie wzięłabym do ręki jest...ryba.Ble...nawet nie jadam innej jak pod postacią fileta i gdy kiedyś wyskoczyła nam rybka z akwarium dzwoniłam po męża,żeby przyjechał ją uratować.Co więcej uwielbiam wędkować,ale robaka na haczyk założę,a ryby nie zdejmę-niezła fobia co?Poza tym wezmę każdego pająka,węża,myszkę i szczura i co tam jeszcze chodzi po świecie,byle nie rybę.
No a teraz pokaże Wam moją kolejną wymiankę-tym razem z przesympatyczną,uroczą Asią-Jomo zhttp://dompoddobra.blogspot.com/.
Umówiłyśmy się,że Asiula dostanie króliczka(pamiętacie takiego żółciutkiego,ze wcześniejszego postu),a ja jej piękną zakładeczkę.
Oto jak się zwymiankowałyśmy:
To Jomek dla Asi wyposażony w marcheweczkę na drogę.... |
....tu rozmowa z braciszkiem.... |
....i na chwilkę przed odjazdem-ostatnie pożegnanie. |
Obrazek,który zamieszka w mojej kuchni..... |
Zakładeczka...... |
...która już jest w użyciu |
...i liścik z jamniczkami. |
Jednej z Naszych blogowych koleżanek napisałam,że pokażę coś uratowanego od"śmierci".Przyznaje wstyd mi,ale tylko troszkę,bo przytargałam ten mebelek....spod kontenera na śmieci(na szczęście ten co go wyrzucił nie dokończył dzieła i postawił POD).Żałuje,że nie zrobiłam zdjęć przed ozdobieniem,ale mebelek ma pod spodem przyklejoną metkę z 1964 r,kosztował 2700 zł i został wyprodukowany przez Społdzielnię Inwalidow,a teraz wygląda tak:
Mam do niego duży sentyment,bo jest chyba pierwszą moją tak dużą rzeczą ozdobioną decu-no i został uratowany(hi,hi).
Oj coś długaśnie mi dziś wyszło-dotrwaliście do końca????
Mam nadzieję,że tak.Pozdrawiam cieplutko i jak zawsze bardzo dziękuję za Wasze komentarze.
środa, 25 maja 2011
Ślimaki.
Witajcie!
Pewnie dkryłyście jedna z moich delikatnie mówiąc pasji,a są nią-zwierzęta.Dawno,dawno temu,gdy zaczęłam prowadzić bloga(hi,hi),pokazałam Wam nasz inwentaż i ich rękodzielniczych odpowiedników,ale jak się okazało nie wszystkich.Dziś jest ku temu okazja,dlatego,że od rana przeprowadzam....selekcje naturalną.
Oto nasze ślimaki-Achatina,czyli afrykański ślimak olbrzymi.
Nie będę opisywać tu całej hodowli,ale jest bardzo prosta,tym bardziej,że jeśli nie spełnia się warunków życiowych ślimaków,to popadają one w stan przypominający hibernacje,chowają się do skorupki i.....czekają na lepsze czasy.
Ale jest jedno ale....
Achatinki,dość łatwo się rozmnażają,a przeżycie wyklutych z jajeczek maluchów osiąga blisko 100%,a że jajeczek składa jednorazowo około 100-150,więc same rozumiecie-selekcja być musi.Na swoje usprawiedliwienie napisze,że pierwsze dwa mioty wykluły się w CAŁOŚCI,ale uwieżcie mi trudno jest się pozbyć 200 ślimaków,dlatego teraz,gdy tylko zobaczę złożone jajeczka,to najpierw je zamrażam,a potem wyrzucam.Mimo tego,dzisiaj ujrzałam dwa maluszki,którym udało się jakoś wykluć,więc jak by ktoś chciał zaopiekować się gdy troszkę podrosną to zapraszam.Służę radą i dodam,że ślimaczki bardzo dobrze znoszą wysyłkę.
A oto ślimaczki,które wyszły spod.....mojej maszyny.
Nie mogę się oprzeć i pokażę wam jaka zgodność panowała dzisiaj na plamie słońca na dywanie:
Pozdrawiam cieplutko.Idę szykować się do pracy.Miłego dnia Wam życzę.
Pewnie dkryłyście jedna z moich delikatnie mówiąc pasji,a są nią-zwierzęta.Dawno,dawno temu,gdy zaczęłam prowadzić bloga(hi,hi),pokazałam Wam nasz inwentaż i ich rękodzielniczych odpowiedników,ale jak się okazało nie wszystkich.Dziś jest ku temu okazja,dlatego,że od rana przeprowadzam....selekcje naturalną.
Oto nasze ślimaki-Achatina,czyli afrykański ślimak olbrzymi.
Nie będę opisywać tu całej hodowli,ale jest bardzo prosta,tym bardziej,że jeśli nie spełnia się warunków życiowych ślimaków,to popadają one w stan przypominający hibernacje,chowają się do skorupki i.....czekają na lepsze czasy.
Ale jest jedno ale....
Achatinki,dość łatwo się rozmnażają,a przeżycie wyklutych z jajeczek maluchów osiąga blisko 100%,a że jajeczek składa jednorazowo około 100-150,więc same rozumiecie-selekcja być musi.Na swoje usprawiedliwienie napisze,że pierwsze dwa mioty wykluły się w CAŁOŚCI,ale uwieżcie mi trudno jest się pozbyć 200 ślimaków,dlatego teraz,gdy tylko zobaczę złożone jajeczka,to najpierw je zamrażam,a potem wyrzucam.Mimo tego,dzisiaj ujrzałam dwa maluszki,którym udało się jakoś wykluć,więc jak by ktoś chciał zaopiekować się gdy troszkę podrosną to zapraszam.Służę radą i dodam,że ślimaczki bardzo dobrze znoszą wysyłkę.
A oto ślimaczki,które wyszły spod.....mojej maszyny.
Nie mogę się oprzeć i pokażę wam jaka zgodność panowała dzisiaj na plamie słońca na dywanie:
Pozdrawiam cieplutko.Idę szykować się do pracy.Miłego dnia Wam życzę.
poniedziałek, 23 maja 2011
Wymianka i jeżyk.
Witajcie!
Poniedziałek to nie jest zbyt lubiany dzień,ale dla mnie miał on dzisiaj swoje plusy...bo otrzymałam paczuszkę,a w niej przepiękne rzeczy z wymianki z pewną uroczą Kasią z http://roznoscidlaprzyjemnosci.blogspot.com/.
Kasia poprosiła mnie o filcowe jabłuszka...oto one:
......a ja ją o zawieszki i zobaczcie jakie skarby dostałam:
Były jeszcze słodkości,ale tych niestety nie zdążyłam uwiecznić,bo zostały przechwycone przez moje żarłoczne dzieci.Kasiu pięknie Ci dziękuje-jestem ZACHWYCONA!!!!!!!!!!!
Bardzo Wam kochane dziękuję za życzenia urodzinowe dla moich bąbli,wszystkie zostały przekazane do "rąk własnych ".Oto jak wyczerpany po gościach był nasz Robinek-biedak musiał położyć się spać w "swoim"łóżeczku parę godzin pózniej niż zwykle.
No, a teraz czas pokazać własną twórczość.
W mojej kuchni zamieszkał jeż.
Też mu zrobiłam jabłuszko,aby biedak nie chodził głodny,aha i ma łapki z fimo.
Miłego tygodnia życzę i BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WASZE KOMENTARZE.
Poniedziałek to nie jest zbyt lubiany dzień,ale dla mnie miał on dzisiaj swoje plusy...bo otrzymałam paczuszkę,a w niej przepiękne rzeczy z wymianki z pewną uroczą Kasią z http://roznoscidlaprzyjemnosci.blogspot.com/.
Kasia poprosiła mnie o filcowe jabłuszka...oto one:
......a ja ją o zawieszki i zobaczcie jakie skarby dostałam:
...jedną zawieszkę.... |
....jednego ptaszka.... |
....drugą zawieszkę.... |
....drugiego ptaszka.... |
...i przepiękną torbę..... |
...z jamnikiem. |
Bardzo Wam kochane dziękuję za życzenia urodzinowe dla moich bąbli,wszystkie zostały przekazane do "rąk własnych ".Oto jak wyczerpany po gościach był nasz Robinek-biedak musiał położyć się spać w "swoim"łóżeczku parę godzin pózniej niż zwykle.
No, a teraz czas pokazać własną twórczość.
W mojej kuchni zamieszkał jeż.
Też mu zrobiłam jabłuszko,aby biedak nie chodził głodny,aha i ma łapki z fimo.
Miłego tygodnia życzę i BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WASZE KOMENTARZE.
piątek, 20 maja 2011
Prosiaczkowo.
Witajcie !
Dziś piszę do Was tak między"Kuchennymi rewolucjami Katarzyny.K",bo jutro mam duuuużo gości.Jak pisałam wcześniej jedno dzieciątko mam z kwietnia,a drugie z maja,więc urodziny obchodzą razem i właśnie ten dzień będzie jutro.
Pięknie Wam dziękuje za życzenia zdrowotne dla Grzesia,ale choroba nie byle jaka(hi,hi) to i rekonwalescencja przebiega powoli.To znaczy synuś na podwórku z kolegami to najlepiej bez ograniczeń,ale jak ma np.wyrzucić śmieci to pada magiczna diagnoza CIAŁO OBCE.No i miej tu chorego chłopa w domu.
Dość rozważań nad męską naturą- dziś pokażę wam...prosiaczki.
Oto one:
Najpierw prosiaczek ufilcowany...
Teraz prosiaczek szydełciakowy......
A teraz...mój ulubiony i też filcaczek....
A tu już wszystkie prosiaczki razem.
Ponieważ otrzymałam od Was wiele miłych słów na temat pielęgniarki Hedziuni,to byłabym nieuczciwa,gdybym nie pokazała Fredka,ale on to taki bardziej doktor House.Tu na chwilkę przed słodkim całusem.
Pozdrawiam cieplutko - miłego wypoczynku życzę i bardzo dziękuję za Wasze komentarze-uwielbiam je czytać.
Dziś piszę do Was tak między"Kuchennymi rewolucjami Katarzyny.K",bo jutro mam duuuużo gości.Jak pisałam wcześniej jedno dzieciątko mam z kwietnia,a drugie z maja,więc urodziny obchodzą razem i właśnie ten dzień będzie jutro.
Pięknie Wam dziękuje za życzenia zdrowotne dla Grzesia,ale choroba nie byle jaka(hi,hi) to i rekonwalescencja przebiega powoli.To znaczy synuś na podwórku z kolegami to najlepiej bez ograniczeń,ale jak ma np.wyrzucić śmieci to pada magiczna diagnoza CIAŁO OBCE.No i miej tu chorego chłopa w domu.
Dość rozważań nad męską naturą- dziś pokażę wam...prosiaczki.
Oto one:
Najpierw prosiaczek ufilcowany...
Teraz prosiaczek szydełciakowy......
A teraz...mój ulubiony i też filcaczek....
A tu już wszystkie prosiaczki razem.
Ponieważ otrzymałam od Was wiele miłych słów na temat pielęgniarki Hedziuni,to byłabym nieuczciwa,gdybym nie pokazała Fredka,ale on to taki bardziej doktor House.Tu na chwilkę przed słodkim całusem.
Pozdrawiam cieplutko - miłego wypoczynku życzę i bardzo dziękuję za Wasze komentarze-uwielbiam je czytać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)