Witajcie!
Miałam dziś nic nie pisać,aż uświadomiłam sobie,że obchodzę takie malutkie święto.Otóż mój blog ma MIESIĄC!!!!!!!!!Dokładnie 11 kwietnia zamieściłam pierwszy post.I co?I jestem zachwycona!Przede wszystkim poznaje Was!Od chwili założenia bloga mój własny komputer przyciąga mnie jak magnez.Uwielbiam zaglądać do Was, czytać blogi i Wasze komentarze.Pięknie Wam za te miłe chwile dziękuje!!!
Dlatego też postanowiłam pokazać dzisiaj-moje NAJSTARSZE prace-od nich wszystko się zaczęło.Bardzo proszę Was o wyrozumiałość-śmiech jak najbardziej wskazany.
Gdy na świat przyszła mała Kasia(czyli ja) od razu dostała od zakochanego w niej od pierwszych chwil życia Dziadka-takiego oto misia.
Miś był dla małej Kasi bardzo ważny-spał z nią słuchał sekretów-swojego czasu byli nierozłączni.Aż pewnego razu dziewczynka zauważyła, że miś się baaardzo zestarzał.Oślepł,uszka mu odpadały,nie mruczał już, gdy położyło się go na brzuszku,futerko się przerzedziło.Dlatego Kasia dorobiła mu przyjaciela,który miał wspierać misia staruszka.
A działo się to mniej więcej 25 lat temu.Miś przyjaciel przeszedł ostatnio małą renowację brzuszka, ale jego pierwotny stan został zachowany.Są zawsze razem,ponieważ mały misio,ze względu na nieproporcjonalnosć i ciężar głowy w stosunku do reszty ciała nie może jej utrzymać samodzielnie,wiec zawsze opiera się o przyjaciela.
Szycia też próbowała nieco starsza już Kasia i powstał taki oto aniołek.Zwracam Waszą uwagę na to,że ma jedną rączkę bardziej-nóżkę zresztą też.
Potem był decupage.Nie wiem, jak Wam, ale mnie spękania nie wychodziły za nic na świecie- wszystko,albo spływało,albo się rozmazywało ,wychodziło nie w tą stronę,przyklejana serwetka się rwała,albo wychodziła z bąblami.Ogólnie nie było łatwo.
Wreszcie nadszedł czas filcowania.Oj też łatwo nie było.Filc za nic nie chciał dać się ujarzmić i przybrać odpowiedniego kształtu.Jako pierwszy powstał zielony miś.Zwracam Waszą uwagę na płaskość jego kończyn .
Tyle historii
.Chciałabym bardzo podziękować Wam za wszystkie komentarze,które czytam "od deski do deski",a ponieważ za każdym razem mam dylemat czy odpisywać na nie, a jeśli tak to na swoim blogu,czy osoby komentującej to DZIĘKUJĘ WAM teraz- za te które już są i za te które mam nadzieję będą.Pozdrawiam cieplutko.
Miesiąc to też już rocznica;-) Fajnie,że nie rozmyśliłaś się po pierwszych wpisach.
OdpowiedzUsuńa historia Twojej twórczości jest świetna!
Kasieńko, historia Twojego misia mnie rozczuliła. Tez miałam takiego tylko moj był cały zółty.Ja wyjechałam do internatu został na szfie i juz nikt go nie przytulał, az pewnego dnia wylądował na smietniku, bo moja mama stwierdziła ze to siedlisko kurzu :(. Niestety byłam daleko i nie moglam go uratowac.
OdpowiedzUsuńGratuluje małego jubileuszu i życzę następnych
Pozdrawiam
Szczęśliwej miesięcznicy - dalszych wielu, a potem rocznic :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam misia od serca - też był ogromny i słuchał sekretów. Mój miał na imię Bartek. I choć już go nie mam (rozpadł się po niezliczonej serii zastrzyków z wody, które przyjął...) to nadal darzę go sentymentem.
Ach, żebyś wiedziała co ja teraz robię.... Powiem tylko - wypatruj listonosza ;)
kochana czytam i podziwiam! zastanawiam się tylko jak ty na to wszystko znajdujesz czas:)
OdpowiedzUsuńJakie miłe wspomnienia! :) ja z czasów swojego dzieciństwa nie mam już takich "pluszowych" wspomnień. Wszystko przepadło w przeprowadzkach a i rozdałam dzieciom :) też bawi się nimi ktoś inny ;)
OdpowiedzUsuńTo blog ma już miesiąc :) no, no, no :D powiem Ci, że aż zerknęłam kiedy ja utworzyłam bloga :D ale niestety, mój jeszcze nie ma miesiąca ^^
A może zorganizuję jakieś Candy z tej okazji? ;)
Szczere gratulacje. Zobacz jak szybko czas leci na blogowaniu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńGratuluję! Nie obejrzysz się i będzie roczek :)
OdpowiedzUsuńPierwszy, samodzielnie zrobiony misio jest rozczulający - taki ufny i zdziwiony! Po prostu boski. A aniołek też niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc, to się nazywa rozwój i samozaparcie!
Gratuluję tak młodego a prężnego bloga i życzę dalszych, radosnych miesięcy!
Buziaki :).
Gratulacje,byle tak dalej.
OdpowiedzUsuńKasiu uroczo...ach zyczę Ci wielu kolejnych twórczych miesięcy i latek na blogu:)Bo tu spotyka się wspaniałych ludzi!
OdpowiedzUsuńMisiczki i Aniołki słodkie:)
Cieplutko i wiosennie pozdrawiam oraz posyłam moc uścisków:)
Gratuluję jubileuszu Kasiu :)
OdpowiedzUsuńDziekuję za odwiedziny u mnie :)
kolejnych taki miesiecznic zycze :):):)
OdpowiedzUsuńHo, ho :) Gratulacje z okazji miesięcznicy ;)! Filcontka urocze :)! Zaglądam i będę zaglądać na pewno :)!
OdpowiedzUsuńNo i prosze to juz miesiąc minął,jak to zleciało?Życzę Ci, żebys wytrwała dalej w prowadzeniu bloga i tworzenu fajnych rzeczy no i wspaniałych pomysłów:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńhihi, starość nie radość nawet dla misiów:)
OdpowiedzUsuńgratuluję miesiąca:))
Ale się rozmarzyłam, też miałam takiego misia jak Ty od Dziadka, tylko zupełnie nie wiem co się z nim stało:( Twoje pierwsze własnoręcznie zrobione zabawki to małe dzieła sztuki i super, że je sobie zostawiłaś. Gratuluję pierwszej miesięcznicy, i tylu sukcesów na koncie. Dużo osób do Ciebie zagląda i z pewnością będzie jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :)
Kasieńko pierwsza mała rocznica :). Prawda, że blogowanie wciąga........ ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj naj w tym wirtualnym świecie, samych dobrych wrażeń!
Ciepło pozdrawiam
Ja właśnie wpadłam ;P i zamierzam zostać na zawsze ;P Buziam Mocno Patka
OdpowiedzUsuńNiesamowite, że masz te wszystkie rzeczy do tej pory :)
OdpowiedzUsuńMiałam też takiego misia ale żółtego, dwa lata temu znalazłam go jeszcze w piwnicy u rodziców, o dziwo nie był tak duży jak go pamiętałam. Niestety warunki piwniczne nie posłużyły mu zbytnio i nie nadawał się do uratowania :( w sumie nie mam takiej zabawki z dzieciństwa, szkoda.
Widzę, że Twój talent objawiał się od najmłodszych lat :)